Ich miłość to było przeznaczenie od pierwszego słowa (bez wątpienia również spojrzenia). Jestem Patrycja. A ja Patryk. Haha! Dobre sobie! I prawdziwe. Więc jeszcze tego samego dnia on musiał zaprosić ją na romantyczną randkę. A ona – nie mogło być inaczej – nie mogła odmówić. Punktów wspólnych było między nimi coraz więcej. Tych zależnych od nich i tych całkiem nie. Koniec końców pewnej październikowej soboty stali się mężem i żoną. Trochę w stylu lat 40. Trochę ze złotą i dziką zielenią. Z mnóstwem miłości. Zapraszam na reportaż!
Zapraszamy do polubienia Backstagestudio na Facebooku: